piątek, 22 listopada 2013

Rozdział 38 - Madara i zaloty, będą kłopoty



     Włożyłam do zamka kluczyk i delikatnie go przekręciłam. Nacisnęłam na klamkę i drzwi do mojego pokoju się otworzyły. Na szczęście nie wypadły z zawiasów ani nic w tym guście. Sasori musiał je wzmocnić. Teraz Hidan się namęczy zanim znowu je sforsuje. Tobi od razu udał się do łazienki. Pewnie żeby się przebrać. Ja też wygrzebałam swoją piżamę i korzystając z okazji, również się przebrałam. Usiadłam na łóżku i zaczęłam rozczesywać swoje długie, czarne włosy. Po chwili drzwi łazienkowe się uchyliły i moim oczom ukazał się Madara bez maski, w samych spodniach od piżamy. Spaliłam buraka i odwróciłam się. Czy on chce żebym dostała zawału? W życiu bym nie pomyślała, że będę tak reagować na jakiegoś mężczyznę, od czasu gdy…
     - Jukata – zaczął, siadając obok mnie i dmuchając mi w ucho. – Stęskniłem się za tobą – ujął moją twarz w dłoń i zwrócił w swoją stronę.
     W tym momencie musiałam wyglądać jak pomidor, kiedy jego stoicki wyraz twarzy pozostawał bez zmian. Patrzył mi głęboko w oczy, tak, że nie mogłam już tego znieść. Moje serce przyspieszyło momentalnie a ja nie wiedziałam jak wybrnąć z tej niezręcznej sytuacji. Może sam się domyśli, że mnie onieśmiela… Zresztą pewnie już o tym wie, zwarzywszy na moje wcześniejsze reakcje a teraz tylko się ze mną droczy. Podły drań – pomyślałam z przekorą – czemu właśnie tacy mężczyźni mnie pociągają? Czyżbym była masochistką?
     - Eee, co? – Spytałam totalnie wyprowadzona z równowagi, jednak mi nie odpowiedział. Chciałam wstać, ale momentalnie pchnął mnie na łóżko i zawisł nade mną.
     - Jukata, nie widzisz, że cię pragnę? – Matko co za dobijająca szczerość! Teraz jeszcze bardziej jestem roztrzęsiona. Co on niby zamierza?
     Pochylił się nad moja twarzą jeszcze bardziej i pocałował mnie w usta. Jedną z moich rąk przytrzymywał nad moją głową, kiedy druga leżała bezwładnie na poduszce. Następnie powoli zaczął kierować się ku mojej szyi, by po chwili zostawić na niej różową pamiątkę. Jego wolna ręka przesuwała się po moich biodrach ku górze, a ja sparaliżowana nie mogłam się ruszyć. Z jednej strony chciałam, żeby mnie dotykał, z drugiej jednak wiąż czułam ogarniający mnie niepokój. Nie miałam jednak czasu aby się nad tym zastanawiać, bo Tobi zaczął się naprawdę rozkręcać i wiercić. Podwinął moją bluzkę i pocałował mnie w brzuch. Zerwałam się bo wiedziałam, że jeśli pozwolę mu na dalszą akcję to nie skończy się tylko na pocałunkach. Jednak skutecznie mnie powstrzymał, zamykając w swoich ramionach. Usłyszałam westchnięcie. Opadł na mnie i schował twarz w moich włosach.
    - Jukata-san jest okrutna – wybełkotał z żalem w głosie.
    Co takiego? To ty nie pozwalasz mi się ruszyć! Skarciłam go w myślach. Przynajmniej przestał się kręcić. Leżeliśmy tak dłuższą chwilę. Miałam wrażenie, że zasnął, albo się udusił… Zwróciłam powoli twarz w jego stronę. On naprawdę śpi. Przynajmniej tak wygląda. Pogłaskałam go po włosach. Wtedy objął mnie, a ja bez żadnych obiekcji przywarłam do niego. Biedny, zagubiony chłopiec – przeleciało mi przez głowę, gdy tak patrzyłam jak oddaje się w objęcia Morfeusza. Wtuliłam się bardziej w jego tors. Ten zapach, uroczy. Madara Uchiha , co powinnam z tobą zrobić. Ufać ci, czy nie?...
***
      Nawet nie spostrzegłam, kiedy zasnęłam. Obudziłam się jednak w takiej samej pozycji. Odchyliłam się, żeby sprawdzić czy Tobi jeszcze śpi. Nie spał. Znowu się na mnie gapił. Odgarnął moją grzywkę i pocałował mnie w czoło. Aż dziw bierze, że mieścimy się na tym małym łóżku. Przynajmniej nie wylądowaliśmy znowu na podłodze. W jego oczach zobaczyłam iskierki. Ponownie zachciało mu się harców?…
    - Muszę do łazienki – wystrzeliłam z łóżka jak z procy i zamknęłam się w małym pomieszczeniu. W zasadzie nie skłamałam, bo strasznie chciało mi się siku. Ogarnęłam się też trochę i wyszorowałam zęby. Może znowu będziemy się całować? Eh, nie powinnam teraz o tym myśleć… wczoraj o mało mnie nie rozebrał. Może powinniśmy to zrobić? Nie! Nie! Nie! Ochlapałam twarz zimną wodą. Nie jestem jakąś desperatką! Chociaż moje odbicie w lustrze właśnie tak wyglądało…
     Kiedy odważyłam się wyjść z łazienki, Tobi był już ubrany od stóp do głów. Oczywiście w skład jego ubioru wchodziła ta cholerna pomarańczowa maska. Mój zdrowy rozsądek zaczął powracać, bo na jej widok pomyślałam, że najpierw muszę odkryć jego prawdziwe zamiary w stosunku do mnie. Raczej go o to nie spytam. Kłamstwa nie powinny przychodzić mu z trudnością…
    - Jukata-san – powiedział tym swoim zmienionym głosem. – Tobi miał cudowny sen! Śniło mi się, że Jukata-san została moją żoną i mieliśmy synka a on kontrolował chakrę Kyuubiego – wyrecytował jednym tchem i z dumą podparł się pod boczki.
Znowu mnie zatkało. Naprawdę przyśniło mu się coś takiego? I co ja mu mam na to odpowiedzieć. Co za człowiek!
    - To… dziwne – wymamrotałam w końcu. Chociaż miałoby to sens. On kontrolował kiedyś Kuybiego… Ja zostałam poczęstowana jego chakrą, którą zresztą sam we mnie wlał, dając mi swojej krewi. Westchnęłam. Czy właśnie w taki sposób chcesz mnie wykorzystać? Spojrzałam na niego z ukosa. Bzdura! Miałby czekać aż nasz syn podrośnie i złapie dla niego lisa! Ha, to najgłupsza rzecz jaka kiedykolwiek przyszła mi do głowy. Pieprzony Itachi! Nawet nie wiesz jaki zrobiłeś zamęt w mojej głowie. Wszystko wydaje mi się teraz podejrzane. Powinnam go trząsnąć w łeb… albo spytać co miał na myśli…
    - Spałem jak zabity. To jeden ze snów, z których niejeden nie chciałby się obudzić – dodał wytrącając mnie z zamysłu.
    - Musiało ci się naprawdę podobać – bąknęłam do niego.
    - Zawsze marzyłem, żeby mieć prawdziwą rodzinę – pokiwał głową.
    - A nie żeby dominować nad światem… - Cholera nie miałam tego powiedzieć na głos!
    - Jedno nie wyklucza drugiego – obruszył się. Chyba go uraziłam…
    - Więc chcesz żebym złapała dla ciebie tego lisa? – Spytałam z niesmakiem.
    - Niby dlaczego miałabyś to robić? Pein się tym zajmie – zabrzmiał śmiertelnie poważnie. – Sąd ci to przyszło do głowy? – Jego ton się zmienił.
     Teraz rozmawiałam z prawdziwym Madarą a nie z Tobim. Podszedł do mnie i położył swoje ręce na moich ramionach, wpatrując się we mnie uważnie przez ta dziurkę na oko. Wkurza mnie to! Nie odpowiedziałam mu, bo wiedziałam, że tak tego nie zostawi, kiedy okaże się, że to Itachi mnie przed nim ostrzegał.
    - No bo chyba wszyscy jesteśmy tylko twoimi pionkami, za pomocą których chcesz osiągnąć swój cel – powiedziałam wymijająco.
    - Nigdy więcej tak nie mów! – Szybkim ruchem ściągnął swoją maskę i spojrzał na mnie z wściekłym wyrazem twarzy. Jeszcze go takim nie widziałam. Przyparł mnie do ściany i pocałował przeciągle. Odchylił się żeby na mnie popatrzeć. Nadal był naburmuszony, ale jego oczy wyrażały też zawód.
    - Przepraszam – powiedziałam cicho i przytuliłam się do niego. Byłby aż tak doskonałym kłamcą i manipulatorem? Cholera…
    - Wszyscy członkowie Akatsuki są tutaj z własnej woli. Nikogo do niczego nie zmuszałem – odparł łagodnie. Czułam jego ciężką dłoń na mojej głowie.
    - Wiem – wyszeptałam wdychając jego zapach. Stanęłam na palcach i oddałam pocałunek. Nawet jeśli mnie wykorzystuje… dobrze mi z nim, ale mam przeczucie, że znowu będę cierpieć…