niedziela, 19 stycznia 2014

Rozdział 40 - Decyzja Jukaty



     Gdzie ten cholerny Itachi zniknął? Wyszłam po jednej minucie, ale on zdążył się już rozpłynąć w mroku. Rozejrzałam się po korytarzu. Nagle usłyszałam trzepot skrzydeł i czarne pióro sfrunęło tuż obok mnie, po czym zmieniło się w pył. Podążyłam za krukiem. Dobrze znałam to wredne ptaszysko. Nie raz i nie dwa widziałam tę okropną iluzję. Normalnie mam lęki na to wspomnienie, zwłaszcza wspomnienie sharingana. Uraz psychiczny zostanie mi do końca życia…
     Wyszłam z organizacji. Gdzie on polazł? Myśli, że będę się przedzierać przez te krzaczory. Co to do licha jest? Robi się coraz dziwniej. Za krzakami jest tylko pustka… no nie! Znowu genjutsu! Jak ja tego nie cierpię!
     - To miejsce to inny wymiar, do którego nikt poza mną nie ma dostępu – usłyszałam w swojej głowie – musiałem cię tu ściągnąć ponieważ ściany w naszej organizacji mają uszy, a to co chcę ci powiedzieć nie może zostać ujawione. – Itachi zaszedł mnie od tyłu i położył swoją lewą dłoń na moim ramieniu.
     - Chcę wiedzieć wszytko o Madarze… i o tobie – odwróciłam się delikatnie w jego stronę, aby spojrzeć mu w oczy. Od razu wiedziałam, że to będzie niełatwa rozmowa. Miał bardzo poważną minę. Czemu mam wrażenie, że będzie to opowieść pełna nienawiści i rozpaczy? Czemu właśnie te uczucia wyrażają jego oczy… może wreszcie się dowiem.
     Usiedliśmy z Itachim na ziemi. Krajobraz się zmienił. Była gwieździsta noc a księżyc świecił tak jasno, że nie trzeba nam było żadnego innego oświetlenia. Wokoło panowała cisza. Zauważyłam, że niebo jest także pod nami, a my jakby dryfujemy przez atramentowe morze. Niesamowite. Morze pełne gwiazd…
     - Przywołuje wspomnienia – Uchiha spojrzał na księżyc i się zamyślił.
     Już miałam powiedzieć, że nie tylko u niego wywołuje taką reakcję, ale kiedy zobaczyłam ten blask gwiazd odbijający się w jego oczach, przeszedł mnie dreszcz i speszona nie odezwałam się ani słowem.
     - To wydarzyło się dawno temu… - zaczął opowiadać mi historię swojego klanu, o jego założycielu, zdradzie, podstępnie, misji, eksterminacji, bracie, akatsuki… matko jak tego wiele. Słuchałam tego nie wierząc własnym uszom. Madara wyrządził dużo zła, a Itachi okazał się niewinny. Boże, przez co on przeszedł. Musiał zamordować własnych rodziców dla dobra wioski  i zinfiltrować Akatsuki. Co za okrutna misja, co za okrutni ludzie, co za okrutny świat… westchnęłam. Setki myśli kłębiły się w mojej głowie.
     - Powiem ci teraz co zamierza Madara i na czym tak dokładnie polega projekt księżycowego oka… - księżyc, chce wykorzystać do tego nasz piękny, błyszczący księżyc. Już samo to napawa mnie smutkiem. Wykorzystać coś tak pięknego do czynienia zła. Nie zgadzam się na to…
      Itachi kontynuował swoją opowieść, a we mnie coraz bardziej narastała złość. Nie chcę żyć w świecie iluzji. Nie po to walczyłam o swoje życie, żeby teraz je przegrać! I co teraz? Z jednej z strony nienawidzę Madary a z drugiej go kocham. Jak mogę odczuwać jednocześnie tak dwa sprzeczne uczucia wobec tego samego mężczyzny! Ze mną chyba też jest coś nie tak!
      - Czy Madara użył na mnie iluzji? – Spytałam wyrywając go z kontekstu a łzy ciekły mi po policzku.
      Itachi zamilkł i czułam, że się we mnie wpatruje, ale nie mogłam tego sprawdzić bo spuściłam głowę, żeby nie widział jak płaczę. Byłam już na skraju wytrzymałości. Jeśli to zrobił wszystko stracone. Nie będę mogła mu tego wybaczyć…
      - Nie – usłyszałam po chwili – nie użył iluzji wobec żadnego członka Akatsuki, nie jesteś wyjątkiem.
      - Ale powiedziałeś kiedyś, że on mnie wykorzystuje! Co miałeś na myśli?! – spojrzałam na niego, ocierając łzy.
      - To, że nie powinno cię tu być! Nie powinnaś była tu wracać a teraz zostałaś w to wplątana. Madara bawi się tobą, jesteś mu potrzebna, bo masz w sobie cząstkę Kyuubiego.
      - Nadal nie wiem o co ci chodzi, niby jak on może to wykorzystać?! – Wtedy przypomniało mi się, że lis mówił to samo. Gdybym tylko mogła pozbyć się tej chakry! Byłabym dla niego bezużyteczna. Co wtedy by zrobił? Pozbyłby się mnie, czy to nie miałoby dla niego znaczenia?
     - Nie jestem pewien  jaki sposób chce to zrobić, ale wiem, że nie kręciłby się obok ciebie bez przyczyny.
     - Ach, więc nie wiesz co wobec mnie zamierza… - zamyśliłam się. Może faktycznie chodzi mu tylko o nasz związek! Może on mnie o prostu naprawdę kocha… dlatego cały czas jest obok! Troszczy się o mnie i nie chce żeby stała mi się krzywda… Tak, pobożne życzenia – pomyślałam i mój entuzjazm nagle osłabł. Albo chodzi mu o chakrę Kyuubiego, która jest we mnie zapieczętowana, albo o mnie samą… Nie mogę się oszukiwać. Gdyby miał wybierać między mną a lisim demonem pewnie wybrałby to drugie… chociaż ostatnio powiedział, że Pein zajmie się łapaniem lisa! O mój Boże! Może on jednak nie kłamie! Może Madara mówił prawdę i wcale nie jestem mu do tego potrzebna. Sam to powiedział! No właśnie, ale co będzie jak już go dostanie?! Wieczne genjutsu… Nie chcę tego. Muszę go przekonać, aby porzucił swoje plany. Ale czy mi się uda? Muszę spróbować!
     - Jukata, czy ty rozumiesz w jakiej jestem sytuacji? – Głos Itachiego wyrwał mnie z zamysłu. – Jestem tu jako szpieg.
     - No tak… - Jezu, tak skupiłam się na sobie, że dopiero teraz to do mnie dotarło!
     Wpatrywaliśmy się w siebie przez chwilę w milczeniu. Jeśli Madara się dowie to go zabije. Pewnie nikomu o tym jeszcze nie mówił. Kisame z pewnością też o tym nie wie, zwłaszcza że zna prawdziwą tożsamość Tobiego. Nikomu nie wolno ufać… Ale zaraz, dlaczego Itachi mi o tym powiedział. Mógł przecież tę jedną kwestię zataić a teraz jego być czy nie być, zależy ode mnie.
     - Jukata, muszę wiedzieć co zamierzasz… - wpatrywał się we mnie wyczekująco.
     - Ja już podjęłam decyzję – odparłam z przekonaniem w głosie. – Zamierzam przekonać Madarę, aby porzucił swoje plany.
     - Myślisz, że ci się to uda? – Zdziwiła go moja odpowiedź – Nie przekonasz go. – Dodał oschle.
     - Może i nie, ale muszę spróbować. Jeśli mi się nie uda, będziemy musieli go powstrzymać. Nie zdradzę twojej tajemnicy. Jeśli nadejdzie taka potrzeba, będziemy działać wspólnie dla dobra tego świata.
    - Zgoda, ale kiedy uznam, że to wszystko zaszło już za daleko – wstał i się wyprostował – pomożesz mi zabić Madarę…