Gdzie ten
cholerny Itachi zniknął? Wyszłam po jednej minucie, ale on zdążył się już
rozpłynąć w mroku. Rozejrzałam się po korytarzu. Nagle usłyszałam trzepot skrzydeł
i czarne pióro sfrunęło tuż obok mnie, po czym zmieniło się w pył. Podążyłam za
krukiem. Dobrze znałam to wredne ptaszysko. Nie raz i nie dwa widziałam tę
okropną iluzję. Normalnie mam lęki na to wspomnienie, zwłaszcza wspomnienie
sharingana. Uraz psychiczny zostanie mi do końca życia…
Wyszłam z
organizacji. Gdzie on polazł? Myśli, że będę się przedzierać przez te
krzaczory. Co to do licha jest? Robi się coraz dziwniej. Za krzakami jest tylko
pustka… no nie! Znowu genjutsu! Jak ja tego nie cierpię!
- To miejsce
to inny wymiar, do którego nikt poza mną nie ma dostępu – usłyszałam w swojej
głowie – musiałem cię tu ściągnąć ponieważ ściany w naszej organizacji mają
uszy, a to co chcę ci powiedzieć nie może zostać ujawione. – Itachi zaszedł
mnie od tyłu i położył swoją lewą dłoń na moim ramieniu.
- Chcę
wiedzieć wszytko o Madarze… i o tobie – odwróciłam się delikatnie w jego
stronę, aby spojrzeć mu w oczy. Od razu wiedziałam, że to będzie niełatwa
rozmowa. Miał bardzo poważną minę. Czemu mam wrażenie, że będzie to opowieść
pełna nienawiści i rozpaczy? Czemu właśnie te uczucia wyrażają jego oczy… może
wreszcie się dowiem.
Usiedliśmy z
Itachim na ziemi. Krajobraz się zmienił. Była gwieździsta noc a księżyc świecił
tak jasno, że nie trzeba nam było żadnego innego oświetlenia. Wokoło panowała
cisza. Zauważyłam, że niebo jest także pod nami, a my jakby dryfujemy przez
atramentowe morze. Niesamowite. Morze pełne gwiazd…
- Przywołuje
wspomnienia – Uchiha spojrzał na księżyc i się zamyślił.
Już miałam
powiedzieć, że nie tylko u niego wywołuje taką reakcję, ale kiedy zobaczyłam
ten blask gwiazd odbijający się w jego oczach, przeszedł mnie dreszcz i
speszona nie odezwałam się ani słowem.
- To
wydarzyło się dawno temu… - zaczął opowiadać mi historię swojego klanu, o jego
założycielu, zdradzie, podstępnie, misji, eksterminacji, bracie, akatsuki…
matko jak tego wiele. Słuchałam tego nie wierząc własnym uszom. Madara
wyrządził dużo zła, a Itachi okazał się niewinny. Boże, przez co on przeszedł.
Musiał zamordować własnych rodziców dla dobra wioski i zinfiltrować Akatsuki. Co za okrutna misja,
co za okrutni ludzie, co za okrutny świat… westchnęłam. Setki myśli kłębiły się
w mojej głowie.
- Powiem ci
teraz co zamierza Madara i na czym tak dokładnie polega projekt księżycowego
oka… - księżyc, chce wykorzystać do tego nasz piękny, błyszczący księżyc. Już
samo to napawa mnie smutkiem. Wykorzystać coś tak pięknego do czynienia zła.
Nie zgadzam się na to…
Itachi
kontynuował swoją opowieść, a we mnie coraz bardziej narastała złość. Nie chcę
żyć w świecie iluzji. Nie po to walczyłam o swoje życie, żeby teraz je
przegrać! I co teraz? Z jednej z strony nienawidzę Madary a z drugiej go
kocham. Jak mogę odczuwać jednocześnie tak dwa sprzeczne uczucia wobec tego
samego mężczyzny! Ze mną chyba też jest coś nie tak!
- Czy Madara
użył na mnie iluzji? – Spytałam wyrywając go z kontekstu a łzy ciekły mi po
policzku.
Itachi
zamilkł i czułam, że się we mnie wpatruje, ale nie mogłam tego sprawdzić bo
spuściłam głowę, żeby nie widział jak płaczę. Byłam już na skraju wytrzymałości.
Jeśli to zrobił wszystko stracone. Nie będę mogła mu tego wybaczyć…
- Nie –
usłyszałam po chwili – nie użył iluzji wobec żadnego członka Akatsuki, nie
jesteś wyjątkiem.
- Ale
powiedziałeś kiedyś, że on mnie wykorzystuje! Co miałeś na myśli?! – spojrzałam
na niego, ocierając łzy.
- To, że nie
powinno cię tu być! Nie powinnaś była tu wracać a teraz zostałaś w to wplątana.
Madara bawi się tobą, jesteś mu potrzebna, bo masz w sobie cząstkę Kyuubiego.
- Nadal nie
wiem o co ci chodzi, niby jak on może to wykorzystać?! – Wtedy przypomniało mi
się, że lis mówił to samo. Gdybym tylko mogła pozbyć się tej chakry! Byłabym
dla niego bezużyteczna. Co wtedy by zrobił? Pozbyłby się mnie, czy to nie
miałoby dla niego znaczenia?
- Nie jestem
pewien jaki sposób chce to zrobić, ale
wiem, że nie kręciłby się obok ciebie bez przyczyny.
- Ach, więc
nie wiesz co wobec mnie zamierza… - zamyśliłam się. Może faktycznie chodzi mu
tylko o nasz związek! Może on mnie o prostu naprawdę kocha… dlatego cały czas
jest obok! Troszczy się o mnie i nie chce żeby stała mi się krzywda… Tak,
pobożne życzenia – pomyślałam i mój entuzjazm nagle osłabł. Albo chodzi mu o
chakrę Kyuubiego, która jest we mnie zapieczętowana, albo o mnie samą… Nie mogę
się oszukiwać. Gdyby miał wybierać między mną a lisim demonem pewnie wybrałby
to drugie… chociaż ostatnio powiedział, że Pein zajmie się łapaniem lisa! O mój
Boże! Może on jednak nie kłamie! Może Madara mówił prawdę i wcale nie jestem mu
do tego potrzebna. Sam to powiedział! No właśnie, ale co będzie jak już go dostanie?!
Wieczne genjutsu… Nie chcę tego. Muszę go przekonać, aby porzucił swoje plany.
Ale czy mi się uda? Muszę spróbować!
- Jukata,
czy ty rozumiesz w jakiej jestem sytuacji? – Głos Itachiego wyrwał mnie z
zamysłu. – Jestem tu jako szpieg.
- No tak… -
Jezu, tak skupiłam się na sobie, że dopiero teraz to do mnie dotarło!
Wpatrywaliśmy
się w siebie przez chwilę w milczeniu. Jeśli Madara się dowie to go zabije. Pewnie
nikomu o tym jeszcze nie mówił. Kisame z pewnością też o tym nie wie, zwłaszcza
że zna prawdziwą tożsamość Tobiego. Nikomu nie wolno ufać… Ale zaraz, dlaczego
Itachi mi o tym powiedział. Mógł przecież tę jedną kwestię zataić a teraz jego
być czy nie być, zależy ode mnie.
- Jukata,
muszę wiedzieć co zamierzasz… - wpatrywał się we mnie wyczekująco.
- Ja już
podjęłam decyzję – odparłam z przekonaniem w głosie. – Zamierzam przekonać
Madarę, aby porzucił swoje plany.
- Myślisz,
że ci się to uda? – Zdziwiła go moja odpowiedź – Nie przekonasz go. – Dodał
oschle.
- Może i
nie, ale muszę spróbować. Jeśli mi się nie uda, będziemy musieli go
powstrzymać. Nie zdradzę twojej tajemnicy. Jeśli nadejdzie taka potrzeba,
będziemy działać wspólnie dla dobra tego świata.
- Zgoda, ale
kiedy uznam, że to wszystko zaszło już za daleko – wstał i się wyprostował – pomożesz
mi zabić Madarę…