Wreszcie
dotarliśmy na miejsce. Ukryliśmy się za wielkim głazem, aby zrobić rozeznanie w
terenie. Wyjęłam z torby noktowizor i włożyłam go na głowę. Obraz przybrał
zieloną barwę. Baza wroga była tuż przede mną. Rozejrzałam się dokładnie i
ustawiłam ostrość. Spojrzałam jeszcze raz, po czym zdjęłam urządzenie.
Schowałam twarz w dłoniach i westchnęłam.
- Co jest, un? – Spytał zniecierpliwiony Deidara, patrząc na mnie podejrzliwie.
- Strasznie tu cicho. – Sasori pewnie się domyślił, że teren jest opustoszały.
- Najwyraźniej Itachi i Kisame musieli ich spłoszyć – wstałam i machnęłam ręką na resztę, aby poszli za mną.
- Uważaj Jukata, mogli zostawić pułapki – ostrzegł mnie Hidan, wyprzedając troszeczkę.
- Jakieś rozkazy? – Czerwono-włosy spojrzał na mnie z ukosa.
- Jedynie co możemy zrobić to przeszukać teren. Rozdzielmy się. – wydałam polecenie.
Po chwili został ze mną tylko Tobi. Patrzył w rozgwieżdżone niebo. Nagle nasze oczy się spotkały.
- Jukata-san tutaj jest strasznie – powiedział półszeptem. – Czy Tobi może iść z tobą?
- W zasadzie to tak – a co mi tam, jak tak bardzo chce, to go przecież nie wygonie.
Chłopak chwycił mnie za rękę. W tej chwili chyba przesadził. Chciałam wyrwać dłoń, ale dostrzegłam, że jego rękawiczki na opuszkach palców faktycznie są nadpalone. Podniosłam nasze splecione ręce, przyglądając się bliżej. Tobi uniemożliwił mi to jednak, chowając je z powrotem do kieszeni.
- Jukata-san jest bardzo ciekawska – podparł się pod boki, nie wyciągając rąk.
- A ty bardzo tajemniczy – wyminęłam go.
Musiałam przeszukać teren. Kiedy po chwili się obejrzałam, Tobiego już nie było. W co on ze mną pogrywa? Nie miałam czasu żeby się teraz nad tym zastanawiać. Zaczęłam się rozglądać. Członkowie tej dziwnej organizacji pewnie bardzo się spieszyli, bo zostawili okropny bałagan. Nie spakowali wszystkich rzeczy. Niewykluczone, że kogoś tu przyślą po resztę… Coś dostrzegłam, dobrze znany mi symbol. Podniosłam nalepkę ze skorpionem na środku. Ktoś tu używa kukiełek naszego Sasoriego. Na pustyni jest on bardzo sławny, pomyślałam.
- Masz coś – spytał Hidan.
Pokazałam mu papierek.
- Ciekawe – uśmiechnął się od ucha do ucha.
Włożyłam dowód numer 1 do torby i szukałam dalej. Znalazłam kilka kunaii i shurikenów, następnie strzykawkę z beżowym płynem i ślady walki. Itachi i Kisame zaatakowali i nie dali im rady. Zauważyłam ślady krwi na piasku. Na stole walały się jakieś papiery. Wzięłam kilka i przejrzałam po kolei. Były to nasze akta. Musieli zbierać o nas informację już od dłuższego czasu, bo było tego sporo. Jednakże nic nie znalazłam na swój temat. Nie wiedzą, że jestem w Akatsuki.
- Lider będzie wściekły, ciekawe komu się oberwie, un. – Deidara stał tuż za mną ze zwycięską miną. – Kolejna misja zakończona fiaskiem. Nie sądziłem, że dożyję tego dnia, un.
- Siedź cicho, bo nie dożyjesz następnego – syknęłam w złości.
- Wy znowu się kłócicie? – Sasori podpełzł do nas powoli. – Zalazłaś coś? – Skierował się w moją stronę.
- Same śmiecie i nasze akta. Ktoś tu nas bardzo nie lubi – odparłam gapiąc się wrednie na Deia.
- Jedno jest pewne, to miejsce jest kompletnie opustoszałe, nawet nie zdążyli założyć pułapek. – Hidan okręcał kunaia wokół palca. – A gdzie nasza maskotka?
- Obraził się na mnie – przeczesałam grzywkę.
- Tobi się obraził, żartujesz sobie? – Rozbawiony Hidan patrzył na mnie niedowierzającym wzrokiem – Coś ty mu zrobiła?
- Nic – wyminęłam ich wszystkich. – Trzeba wracać, nic tu po nas. Nawet Zetsu się nie pojawił – stałam na środku i nie wiedziałam za bardzo, czy podjęłam słuszną decyzję.
- Jesteś pewna? – Sasoriemu się to nie spodobało.
- Tak, mam już tego dosyć – mruknęłam pod nosem, aby nikt nie usłyszał. – Tobi! Choć, wracamy do domu! – Krzyknęłam.
- Tobi nie jest głuchy – wyrósł przede mną z nikąd. Załapałam Szoka o_O…
- Następny fochy stroi – Sasori był już lekko poirytowany zachowaniem Deidary i Tobiego.
Ja zresztą też byłam na skraju wyczerpania umysłowego. Zapomniałam się i zaczęłam kiwać w przód i tył.
- Masz chorobą sierocą, un?- Blondyn uśmiechał się do mnie głupkowato.
Nie no ja już dłużej nie wytrzymam, westchnęłam. W dodatku rozbolała mnie głowa.
- Ruszmy się wreszcie – powiedziałam.
Deidara wystartował pierwszy. Obrażony Tobi poszedł za nim, za Tobim Hidan, następnie ja i Sasori na końcu. Ciekawe czy patrzy na mój tyłek… zresztą o czym ja myślę?!! Obróciłam się lekko w jego stronę. Patrzył przed siebie…
- Co jest, un? – Spytał zniecierpliwiony Deidara, patrząc na mnie podejrzliwie.
- Strasznie tu cicho. – Sasori pewnie się domyślił, że teren jest opustoszały.
- Najwyraźniej Itachi i Kisame musieli ich spłoszyć – wstałam i machnęłam ręką na resztę, aby poszli za mną.
- Uważaj Jukata, mogli zostawić pułapki – ostrzegł mnie Hidan, wyprzedając troszeczkę.
- Jakieś rozkazy? – Czerwono-włosy spojrzał na mnie z ukosa.
- Jedynie co możemy zrobić to przeszukać teren. Rozdzielmy się. – wydałam polecenie.
Po chwili został ze mną tylko Tobi. Patrzył w rozgwieżdżone niebo. Nagle nasze oczy się spotkały.
- Jukata-san tutaj jest strasznie – powiedział półszeptem. – Czy Tobi może iść z tobą?
- W zasadzie to tak – a co mi tam, jak tak bardzo chce, to go przecież nie wygonie.
Chłopak chwycił mnie za rękę. W tej chwili chyba przesadził. Chciałam wyrwać dłoń, ale dostrzegłam, że jego rękawiczki na opuszkach palców faktycznie są nadpalone. Podniosłam nasze splecione ręce, przyglądając się bliżej. Tobi uniemożliwił mi to jednak, chowając je z powrotem do kieszeni.
- Jukata-san jest bardzo ciekawska – podparł się pod boki, nie wyciągając rąk.
- A ty bardzo tajemniczy – wyminęłam go.
Musiałam przeszukać teren. Kiedy po chwili się obejrzałam, Tobiego już nie było. W co on ze mną pogrywa? Nie miałam czasu żeby się teraz nad tym zastanawiać. Zaczęłam się rozglądać. Członkowie tej dziwnej organizacji pewnie bardzo się spieszyli, bo zostawili okropny bałagan. Nie spakowali wszystkich rzeczy. Niewykluczone, że kogoś tu przyślą po resztę… Coś dostrzegłam, dobrze znany mi symbol. Podniosłam nalepkę ze skorpionem na środku. Ktoś tu używa kukiełek naszego Sasoriego. Na pustyni jest on bardzo sławny, pomyślałam.
- Masz coś – spytał Hidan.
Pokazałam mu papierek.
- Ciekawe – uśmiechnął się od ucha do ucha.
Włożyłam dowód numer 1 do torby i szukałam dalej. Znalazłam kilka kunaii i shurikenów, następnie strzykawkę z beżowym płynem i ślady walki. Itachi i Kisame zaatakowali i nie dali im rady. Zauważyłam ślady krwi na piasku. Na stole walały się jakieś papiery. Wzięłam kilka i przejrzałam po kolei. Były to nasze akta. Musieli zbierać o nas informację już od dłuższego czasu, bo było tego sporo. Jednakże nic nie znalazłam na swój temat. Nie wiedzą, że jestem w Akatsuki.
- Lider będzie wściekły, ciekawe komu się oberwie, un. – Deidara stał tuż za mną ze zwycięską miną. – Kolejna misja zakończona fiaskiem. Nie sądziłem, że dożyję tego dnia, un.
- Siedź cicho, bo nie dożyjesz następnego – syknęłam w złości.
- Wy znowu się kłócicie? – Sasori podpełzł do nas powoli. – Zalazłaś coś? – Skierował się w moją stronę.
- Same śmiecie i nasze akta. Ktoś tu nas bardzo nie lubi – odparłam gapiąc się wrednie na Deia.
- Jedno jest pewne, to miejsce jest kompletnie opustoszałe, nawet nie zdążyli założyć pułapek. – Hidan okręcał kunaia wokół palca. – A gdzie nasza maskotka?
- Obraził się na mnie – przeczesałam grzywkę.
- Tobi się obraził, żartujesz sobie? – Rozbawiony Hidan patrzył na mnie niedowierzającym wzrokiem – Coś ty mu zrobiła?
- Nic – wyminęłam ich wszystkich. – Trzeba wracać, nic tu po nas. Nawet Zetsu się nie pojawił – stałam na środku i nie wiedziałam za bardzo, czy podjęłam słuszną decyzję.
- Jesteś pewna? – Sasoriemu się to nie spodobało.
- Tak, mam już tego dosyć – mruknęłam pod nosem, aby nikt nie usłyszał. – Tobi! Choć, wracamy do domu! – Krzyknęłam.
- Tobi nie jest głuchy – wyrósł przede mną z nikąd. Załapałam Szoka o_O…
- Następny fochy stroi – Sasori był już lekko poirytowany zachowaniem Deidary i Tobiego.
Ja zresztą też byłam na skraju wyczerpania umysłowego. Zapomniałam się i zaczęłam kiwać w przód i tył.
- Masz chorobą sierocą, un?- Blondyn uśmiechał się do mnie głupkowato.
Nie no ja już dłużej nie wytrzymam, westchnęłam. W dodatku rozbolała mnie głowa.
- Ruszmy się wreszcie – powiedziałam.
Deidara wystartował pierwszy. Obrażony Tobi poszedł za nim, za Tobim Hidan, następnie ja i Sasori na końcu. Ciekawe czy patrzy na mój tyłek… zresztą o czym ja myślę?!! Obróciłam się lekko w jego stronę. Patrzył przed siebie…
Po pełnej rozczarowań misji, martwiłam się tylko o jedno, jaka będzie reakcja
Lidera kiedy się dowie, że tamci zwiali. W dodatku moja grupa się rozpadła…
Deidara i Sasori polecieli przodem, Hidan skręcił w stronę miasta, oznajmiając,
że musi coś załatwić. Rzucił we mnie swoim płaszczem i ulotnił się
niepostrzeżenie. Zostałam sama, stop! Zostałam z Tobim! Szedł kilka kroków za
mną i w ogóle się do mnie nie odzywał.
Kiedy wreszcie dotarliśmy na miejsce, od razu ruszyłam do siebie, byłam zbyt zmęczona tym wszystkim. Nie minęło kilka chwil i zasnęłam.
Z samego ranka udałam się do gabinetu Lidera. Zapukałam niepewnie, po czym usłyszałam tylko krótkie “Wejść”. Ostrożnie zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam naprzeciwko Peina. Przyglądał mi się uważnie. Jego wzrok był jakiś dziwny…
- Wiem, jesteś na mnie wściekły… – zaczęłam, odwracając głowę.
- Niby czemu miałbym być wściekły, słyszałem, że całkiem dobrze sobie poradziłaś – oparł się o oparcie fotela i splótł palce.
Czy on sobie ze mnie kpi? Gapiłam się na niego z lekko rozchylonymi ustami. Wiem, chce wykończyć mnie psychicznie, ta narastająca niepewność, na pewno o to mu chodzi. Nie wytrzymam tej presji!
- Uspokój się Jukata, nie mam zamiaru maltretować cię psychicznie – odparł spokojnie i wstał.
Zaczął się przechadzać po pokoju. Zapomniałam, że potrafi czytać w myślach…
- Zetsu poinformował mnie o tym, że nasi wrogowie zmienili miejsce swojego pobytu i wciąż podąża za nimi. Kierują się w stronę wioski ukrytej we mgle. Itachi i Kisame znacznie osłabili ich szeregi, dlatego muszą zniknąć na jakiś czas i zregenerować siły, zatem na razie sprawę uważam za zakończoną. Dobrze się spisałaś – pochylił się nad biurkiem, patrząc mi prosto w twarz. – Najbardziej jednak interesuje mnie co sądzisz o Tobim.
Nie wiem czemu, ale uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Na sam dźwięk jego imienia powraca mi humor.
- Co sądzę? – Podparłam się na łokciu i położyłam głowę na dłoni. – Jest… – zabrakło mi słów, żeby go opisać. Zastanowiłam się trochę nad wypowiedzią, ale nic sensownego nie przyszło mi do głowy.
- A więc? – Lider ponaglał mnie.
Ale dlaczego tak bardzo go to interesuje, przecież sam dobrze wie, jaki jest Tobi i jak się zachowuje na misjach…
- Tobi jest… dobrym chłopcem… – roześmiałam się, chowając twarz w dłoniach. – Wybacz, ale tylko to przyszło mi do głowy.
Lider pokiwał głową i usiadł z powrotem w fotelu. Przybliżył się do biurka.
- Chciałaś o coś zapytać, wyprzedając to pytanie, tak, demon raz na sto lat, przy pełni księżyca może przybrać postać człowieka. Z tego co słyszałem, bo niestety nie dane mi było tego zobaczyć, to właśnie Kyuubi jako pierwszy przeszedł taką metamorfozę około piętnaście lat temu. Nie mam pojęcia co się stanie jeśli zerwiesz pieczęć w swoim śnie, ale jedno jest pewne, on nie spocznie dopóki tego nie uczynisz. Jego zasoby chakry są nieskończone. Chodziły kiedyś pogłoski, że Madara Uchiha mógł przyzwać demona i go kontrolować, nie wiem czy to prawda, ale jeśli tak było, to może kolej na ciebie. Czy zaryzykować? Wydaje mi się, że gdyby chciał twojej śmierci, już dawno by cię zabił, zatem wybór należy do ciebie.
Trwaliśmy tak chwilę w ciszy. Musiałam przeanalizować jeszcze raz to co powiedział Pein. On zawsze wie wszystko. Może ma rację, nie mogę żyć w strachu…
- I jeszcze coś – uśmiechnął się tajemniczo. – W pokoju Tobiego zdarzył się mały wypadek i jako, że masz o nim takie dobre zadanie, to od dzisiaj zamieszka z tobą.
Opadła mi szczęka. Że jak?!! Tobi ze mną w jednym pokoju!
- Ale… ale… – zatkało mnie, byłam zszokowana tak NAGŁĄ decyzją.
- No przecież nie umieszczę go z kimś innym, Deidara wysadziłby go w powietrze, Sasori zadusił ogonem, Hidan, nawet nie chcę o tym myśleć, Itachi…
- Rozumiem, rozumiem – przerwałam wyliczankę Peina.
- To tylko na kilka dni, na pewno się dogadacie, macie podobne charakterki…
- Co, to taki żart! Tak? – Na czole wyskoczyła mi pulsująca żyłka.
- Proszę o kolejny zestaw pytań… – Lider uśmiechał się od ucha do ucha. – Wiesz Jukata, przy tobie czasami nie potrafię być poważny. Masz na mnie zbyt dobry wpływ, zatem wynocha – pomachał ręką, abym wyszła.
Wstałam z krzesła i ruszyłam do wyjścia. Wyszłam na korytarz i przystanęłam na chwilkę. Przejechałam otwarta dłonią po twarzy i westchnęłam. Uwielbiam konwersacje z Liderem…
Postanowiłam wziąć zimny prysznic, aby trochę ochłonąć i móc się na spokojnie zastanowić, co mam uczynić w sprawie Kyuubiego. Weszłam pod bieżącą wodę i od razu poczułam się lepiej. Jakie to odprężające, pomyślałam i wzięłam żel o zapachu jaśminu. Kiedy skończyłam sięgnęłam po ręcznik i właśnie w tej chwili do pomieszczenia wparował Tobi. Na szczęście zdążyłam się zakryć i stanęłam jak wryta, a moje oczy przybrały kształt pięciozłotówek. Patrzyłam na niego tak przez kilka sekund , zaciskając palce na ręczniku.
- Nie widzisz, że jestem nago – zareagowałam w końcu, ale on nadal stał osłupiały i mierzył mnie od stóp do głów.
- Tobi widzi! – Pokiwał twierdząco głową.
Oblałam się rumieńcem.
- A czy mógłbyś wyjść? – Nie wiedziałam ,co mam zrobić. Trzymałam kurczowo ręcznik, bojąc się, że może mi wypaść z rąk. Chciałam się nim owinąć, ale nie miałam żadnej sposobności, gdyż mój partner nie odrywał ode mnie wzroku. Po kilku sekundach postanowiłam go wywalić, bo on ani drgnął.
- Halo, tu ziemia – wyciągnęłam dłoń w jego kierunku i położyłam na jego klatce piersiowej.
Popchnęłam go do tyłu. Zaczął się cofać. Kiedy przeszedł przez próg zatrzasnęłam drzwi i zasunęłam suwak. Pokiwałam zrezygnowana głową i ubrałam się w trybie ekspresowym. Tobi musiał przeżyć szok, skoro tak zastygł w bezruchu. Ta sytuacja wydała mi się strasznie śmieszna. Mam nadzieję, że on się z tego otrząśnie. Chyba nie wyglądam tak tragicznie. Zaśmiałam się na tę myśl. Kiedy już skończyłam pociągnęłam za klamkę, a moim oczom ukazał się Sasori. Ogarnął mnie wzrokiem i wyminął bez słowa, zamykając się w łazience. Oho, lepiej nie będę przeszkadzać…
Biedny Tobi, ciekawe co teraz robi, czy on w ogóle wie, gdzie jest mój pokój? Może powinnam go poszukać?
Kiedy wreszcie dotarliśmy na miejsce, od razu ruszyłam do siebie, byłam zbyt zmęczona tym wszystkim. Nie minęło kilka chwil i zasnęłam.
Z samego ranka udałam się do gabinetu Lidera. Zapukałam niepewnie, po czym usłyszałam tylko krótkie “Wejść”. Ostrożnie zamknęłam za sobą drzwi i usiadłam naprzeciwko Peina. Przyglądał mi się uważnie. Jego wzrok był jakiś dziwny…
- Wiem, jesteś na mnie wściekły… – zaczęłam, odwracając głowę.
- Niby czemu miałbym być wściekły, słyszałem, że całkiem dobrze sobie poradziłaś – oparł się o oparcie fotela i splótł palce.
Czy on sobie ze mnie kpi? Gapiłam się na niego z lekko rozchylonymi ustami. Wiem, chce wykończyć mnie psychicznie, ta narastająca niepewność, na pewno o to mu chodzi. Nie wytrzymam tej presji!
- Uspokój się Jukata, nie mam zamiaru maltretować cię psychicznie – odparł spokojnie i wstał.
Zaczął się przechadzać po pokoju. Zapomniałam, że potrafi czytać w myślach…
- Zetsu poinformował mnie o tym, że nasi wrogowie zmienili miejsce swojego pobytu i wciąż podąża za nimi. Kierują się w stronę wioski ukrytej we mgle. Itachi i Kisame znacznie osłabili ich szeregi, dlatego muszą zniknąć na jakiś czas i zregenerować siły, zatem na razie sprawę uważam za zakończoną. Dobrze się spisałaś – pochylił się nad biurkiem, patrząc mi prosto w twarz. – Najbardziej jednak interesuje mnie co sądzisz o Tobim.
Nie wiem czemu, ale uśmiechnęłam się od ucha do ucha. Na sam dźwięk jego imienia powraca mi humor.
- Co sądzę? – Podparłam się na łokciu i położyłam głowę na dłoni. – Jest… – zabrakło mi słów, żeby go opisać. Zastanowiłam się trochę nad wypowiedzią, ale nic sensownego nie przyszło mi do głowy.
- A więc? – Lider ponaglał mnie.
Ale dlaczego tak bardzo go to interesuje, przecież sam dobrze wie, jaki jest Tobi i jak się zachowuje na misjach…
- Tobi jest… dobrym chłopcem… – roześmiałam się, chowając twarz w dłoniach. – Wybacz, ale tylko to przyszło mi do głowy.
Lider pokiwał głową i usiadł z powrotem w fotelu. Przybliżył się do biurka.
- Chciałaś o coś zapytać, wyprzedając to pytanie, tak, demon raz na sto lat, przy pełni księżyca może przybrać postać człowieka. Z tego co słyszałem, bo niestety nie dane mi było tego zobaczyć, to właśnie Kyuubi jako pierwszy przeszedł taką metamorfozę około piętnaście lat temu. Nie mam pojęcia co się stanie jeśli zerwiesz pieczęć w swoim śnie, ale jedno jest pewne, on nie spocznie dopóki tego nie uczynisz. Jego zasoby chakry są nieskończone. Chodziły kiedyś pogłoski, że Madara Uchiha mógł przyzwać demona i go kontrolować, nie wiem czy to prawda, ale jeśli tak było, to może kolej na ciebie. Czy zaryzykować? Wydaje mi się, że gdyby chciał twojej śmierci, już dawno by cię zabił, zatem wybór należy do ciebie.
Trwaliśmy tak chwilę w ciszy. Musiałam przeanalizować jeszcze raz to co powiedział Pein. On zawsze wie wszystko. Może ma rację, nie mogę żyć w strachu…
- I jeszcze coś – uśmiechnął się tajemniczo. – W pokoju Tobiego zdarzył się mały wypadek i jako, że masz o nim takie dobre zadanie, to od dzisiaj zamieszka z tobą.
Opadła mi szczęka. Że jak?!! Tobi ze mną w jednym pokoju!
- Ale… ale… – zatkało mnie, byłam zszokowana tak NAGŁĄ decyzją.
- No przecież nie umieszczę go z kimś innym, Deidara wysadziłby go w powietrze, Sasori zadusił ogonem, Hidan, nawet nie chcę o tym myśleć, Itachi…
- Rozumiem, rozumiem – przerwałam wyliczankę Peina.
- To tylko na kilka dni, na pewno się dogadacie, macie podobne charakterki…
- Co, to taki żart! Tak? – Na czole wyskoczyła mi pulsująca żyłka.
- Proszę o kolejny zestaw pytań… – Lider uśmiechał się od ucha do ucha. – Wiesz Jukata, przy tobie czasami nie potrafię być poważny. Masz na mnie zbyt dobry wpływ, zatem wynocha – pomachał ręką, abym wyszła.
Wstałam z krzesła i ruszyłam do wyjścia. Wyszłam na korytarz i przystanęłam na chwilkę. Przejechałam otwarta dłonią po twarzy i westchnęłam. Uwielbiam konwersacje z Liderem…
Postanowiłam wziąć zimny prysznic, aby trochę ochłonąć i móc się na spokojnie zastanowić, co mam uczynić w sprawie Kyuubiego. Weszłam pod bieżącą wodę i od razu poczułam się lepiej. Jakie to odprężające, pomyślałam i wzięłam żel o zapachu jaśminu. Kiedy skończyłam sięgnęłam po ręcznik i właśnie w tej chwili do pomieszczenia wparował Tobi. Na szczęście zdążyłam się zakryć i stanęłam jak wryta, a moje oczy przybrały kształt pięciozłotówek. Patrzyłam na niego tak przez kilka sekund , zaciskając palce na ręczniku.
- Nie widzisz, że jestem nago – zareagowałam w końcu, ale on nadal stał osłupiały i mierzył mnie od stóp do głów.
- Tobi widzi! – Pokiwał twierdząco głową.
Oblałam się rumieńcem.
- A czy mógłbyś wyjść? – Nie wiedziałam ,co mam zrobić. Trzymałam kurczowo ręcznik, bojąc się, że może mi wypaść z rąk. Chciałam się nim owinąć, ale nie miałam żadnej sposobności, gdyż mój partner nie odrywał ode mnie wzroku. Po kilku sekundach postanowiłam go wywalić, bo on ani drgnął.
- Halo, tu ziemia – wyciągnęłam dłoń w jego kierunku i położyłam na jego klatce piersiowej.
Popchnęłam go do tyłu. Zaczął się cofać. Kiedy przeszedł przez próg zatrzasnęłam drzwi i zasunęłam suwak. Pokiwałam zrezygnowana głową i ubrałam się w trybie ekspresowym. Tobi musiał przeżyć szok, skoro tak zastygł w bezruchu. Ta sytuacja wydała mi się strasznie śmieszna. Mam nadzieję, że on się z tego otrząśnie. Chyba nie wyglądam tak tragicznie. Zaśmiałam się na tę myśl. Kiedy już skończyłam pociągnęłam za klamkę, a moim oczom ukazał się Sasori. Ogarnął mnie wzrokiem i wyminął bez słowa, zamykając się w łazience. Oho, lepiej nie będę przeszkadzać…
Biedny Tobi, ciekawe co teraz robi, czy on w ogóle wie, gdzie jest mój pokój? Może powinnam go poszukać?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz