Kiedy rano
wstałam pomyślałam, że pensja w Akatsuki jest zbyt niska, żebym mogła się z
niej utrzymać, zwłaszcza kiedy wydaję pieniądze na “drobne przyjemności”. W
końcu jestem kobietą i należy mi się od czasu do czasu odrobina relaksu w spa,
czy w jakimś komfortowym ośrodku wypoczynkowym.
Zdjęłam firmowy płaszcz Akatsuki i ubrałam się na czarno. Przepasałam się paskiem ze srebrnymi ćwiekami i metalową sprzączką. Założyłam wysokie trampki, a na szyi zawiązałam chustę. Rozczesałam moje długie włosy i zaplotłam warkocza. Podkreśliłam zielone oczy grubą, czarną kreską i rozczochrałam grzywkę, która ułożyła się w nieładzie. Jeszcze tylko zwój z ze znakiem miecza… moja ulubiona broń. Nie lubię używać dużej ilości chakry, kiedy nie muszę. Chyba, że przeciwnik jest dość wymagający, wtedy ją wykorzystuje w Ninjutsu, czy Genjutsu…
Wyszłam na korytarz, był pusty. Udałam się w stronę wyjścia, ale pech chciał, że za rogiem pojawił się Deidara. Ogarnął mnie wzrokiem, mierząc od stóp do głów i przyglądając się mojemu strojowi.
- Wybierasz się gdzieś, un? – Odezwał się do mnie pierwszy.
- Nie twój interes – coś mi mówiło, że to nie będzie za ciekawa rozmowa.
- Jasne – przeszedł obok mnie i szturchnął mnie ramieniem.
- Co z tobą?! Masz jakiś problem!- Syknęłam odwracając się w jego stronę.
- Tak, ciebie, un – odparł oschle.
Podeszłam, żeby go walnąć, bo wkurzył mnie niemiłosiernie. Ale on zrobił unik i chwycił mnie za rękę. Przyparł do ściany swoim ciałem i spojrzał w moje oczy. Był silny i stanowczy. Czułam się przy nim taka bezbronna. Serce zaczęło bić mi szybciej kiedy był tak blisko mnie. Płonęłam czując na sobie jego przenikliwy wzrok. Podniósł moje ręce do góry i przytrzymał je dłonią. Pocałował mnie tak nagle i niespodziewanie, że aż drgnęłam. Mój oddech momentalnie przyśpieszył. Odwzajemniłam pocałunek. Jego uścisk złagodniał. Objęłam go mimowolnie, a on wtulił mnie w siebie jeszcze bardziej. Przytrzymywał moją twarz, jakby bał się, że mogę mu się wyślizgnąć.
Jego miękkie i gorące wargi pieściły delikatnie moje. Pocałunek pełen zawziętości przemienił się w bardziej subtelny. Kosztował każdej chwili spędzonej ze mną tu i teraz. Kiedy skończył, oparłam głowę o jego klatkę piersiową i zarzuciłam mu ręce na szyję, bojąc się, że mogę stracić równowagę. Wdychałam jego delikatny zapach, rozkoszując się każdą sekundą. Blondyn oparł brodę na mojej głowie i spojrzał w górę. Chyba sam się nie spodziewał, że może zrobić coś takiego. Westchnął. Nie miałam odwagi, żeby się od niego odkleić i spojrzeć mu w oczy. Zaskoczył mnie kompletnie. Po chwili poczułam jak wsuwa swoją dłoń pod moją bluzkę, masując moje plecy i rozpina stanik…
Zerwałam się z łóżka i spadłam na podłogę. Rozejrzałam się nerwowo po pomieszczeniu i uświadomiłam obie, że to był tylko sen. Odetchnęłam z ulgą. Dzięki Bogu to nie działo się naprawdę. Podniosłam się i poszłam do łazienki. Ochlapałam twarz wodą i spojrzałam w lustro. Doprowadziłam się do porządku i ubrałam na czarno… ej zaraz, o nie! Założyłam płaszcz Akatsuki i związałam włosy w kitkę.
Nie byłam za bardzo głodna, więc udałam się do wyjścia, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Tuż przede mną wyłonił się Deidara. Wytrzeszczyłam na niego oczy i odskoczyłam jak oparzona. On zmierzł mnie wzrokiem i splótł ręce na klatce piersiowej.
- Wybierasz się gdzieś, un? – Zamarłam słysząc te słowa.
- Na spacer – powiedziałam i ominęłam go szerokim łukiem, ale on złapał mnie za płaszcz i przyciągnął do siebie.
- Nie wydaje mi się -zbliżył swoją twarz do mojej, patrząc mi głęboko w oczy.
- Nie, nie, nie! – Zaczęłam się szarpać. – Nie uda ci się!
Deidara puścił mnie.
- Ty naprawdę jesteś nienormalna! Wariatka, un! – Odsunął się ode mnie, jakby się bojąc, że coś mogę mu zrobić i wycofał się, idąc w przeciwnym kierunku. – Tu się robi coraz dziwniej, un – usłyszałam jeszcze.
Złapałam się za głowę. Mało brakowało. Co on chciał niby zrobić?! Albo to ja mam już jakieś urojenia! Wybiegłam na zewnątrz i nabrałam powietrze w płuca. Oparłam się o pobliską skałę. Faktycznie zachowałam się jak wariatka, przynajmniej może nie będzie się do mnie zbliżał, un!
Zdjęłam firmowy płaszcz Akatsuki i ubrałam się na czarno. Przepasałam się paskiem ze srebrnymi ćwiekami i metalową sprzączką. Założyłam wysokie trampki, a na szyi zawiązałam chustę. Rozczesałam moje długie włosy i zaplotłam warkocza. Podkreśliłam zielone oczy grubą, czarną kreską i rozczochrałam grzywkę, która ułożyła się w nieładzie. Jeszcze tylko zwój z ze znakiem miecza… moja ulubiona broń. Nie lubię używać dużej ilości chakry, kiedy nie muszę. Chyba, że przeciwnik jest dość wymagający, wtedy ją wykorzystuje w Ninjutsu, czy Genjutsu…
Wyszłam na korytarz, był pusty. Udałam się w stronę wyjścia, ale pech chciał, że za rogiem pojawił się Deidara. Ogarnął mnie wzrokiem, mierząc od stóp do głów i przyglądając się mojemu strojowi.
- Wybierasz się gdzieś, un? – Odezwał się do mnie pierwszy.
- Nie twój interes – coś mi mówiło, że to nie będzie za ciekawa rozmowa.
- Jasne – przeszedł obok mnie i szturchnął mnie ramieniem.
- Co z tobą?! Masz jakiś problem!- Syknęłam odwracając się w jego stronę.
- Tak, ciebie, un – odparł oschle.
Podeszłam, żeby go walnąć, bo wkurzył mnie niemiłosiernie. Ale on zrobił unik i chwycił mnie za rękę. Przyparł do ściany swoim ciałem i spojrzał w moje oczy. Był silny i stanowczy. Czułam się przy nim taka bezbronna. Serce zaczęło bić mi szybciej kiedy był tak blisko mnie. Płonęłam czując na sobie jego przenikliwy wzrok. Podniósł moje ręce do góry i przytrzymał je dłonią. Pocałował mnie tak nagle i niespodziewanie, że aż drgnęłam. Mój oddech momentalnie przyśpieszył. Odwzajemniłam pocałunek. Jego uścisk złagodniał. Objęłam go mimowolnie, a on wtulił mnie w siebie jeszcze bardziej. Przytrzymywał moją twarz, jakby bał się, że mogę mu się wyślizgnąć.
Jego miękkie i gorące wargi pieściły delikatnie moje. Pocałunek pełen zawziętości przemienił się w bardziej subtelny. Kosztował każdej chwili spędzonej ze mną tu i teraz. Kiedy skończył, oparłam głowę o jego klatkę piersiową i zarzuciłam mu ręce na szyję, bojąc się, że mogę stracić równowagę. Wdychałam jego delikatny zapach, rozkoszując się każdą sekundą. Blondyn oparł brodę na mojej głowie i spojrzał w górę. Chyba sam się nie spodziewał, że może zrobić coś takiego. Westchnął. Nie miałam odwagi, żeby się od niego odkleić i spojrzeć mu w oczy. Zaskoczył mnie kompletnie. Po chwili poczułam jak wsuwa swoją dłoń pod moją bluzkę, masując moje plecy i rozpina stanik…
Zerwałam się z łóżka i spadłam na podłogę. Rozejrzałam się nerwowo po pomieszczeniu i uświadomiłam obie, że to był tylko sen. Odetchnęłam z ulgą. Dzięki Bogu to nie działo się naprawdę. Podniosłam się i poszłam do łazienki. Ochlapałam twarz wodą i spojrzałam w lustro. Doprowadziłam się do porządku i ubrałam na czarno… ej zaraz, o nie! Założyłam płaszcz Akatsuki i związałam włosy w kitkę.
Nie byłam za bardzo głodna, więc udałam się do wyjścia, żeby zaczerpnąć świeżego powietrza. Tuż przede mną wyłonił się Deidara. Wytrzeszczyłam na niego oczy i odskoczyłam jak oparzona. On zmierzł mnie wzrokiem i splótł ręce na klatce piersiowej.
- Wybierasz się gdzieś, un? – Zamarłam słysząc te słowa.
- Na spacer – powiedziałam i ominęłam go szerokim łukiem, ale on złapał mnie za płaszcz i przyciągnął do siebie.
- Nie wydaje mi się -zbliżył swoją twarz do mojej, patrząc mi głęboko w oczy.
- Nie, nie, nie! – Zaczęłam się szarpać. – Nie uda ci się!
Deidara puścił mnie.
- Ty naprawdę jesteś nienormalna! Wariatka, un! – Odsunął się ode mnie, jakby się bojąc, że coś mogę mu zrobić i wycofał się, idąc w przeciwnym kierunku. – Tu się robi coraz dziwniej, un – usłyszałam jeszcze.
Złapałam się za głowę. Mało brakowało. Co on chciał niby zrobić?! Albo to ja mam już jakieś urojenia! Wybiegłam na zewnątrz i nabrałam powietrze w płuca. Oparłam się o pobliską skałę. Faktycznie zachowałam się jak wariatka, przynajmniej może nie będzie się do mnie zbliżał, un!
Stałam tak wpatrując się beznamiętnie w niebo i pomyślałam sobie, że chyba
powinnam przeprosić Deia. Trochę dziwnie się zachowałam… ale z drugiej strony
to on zaczął. Po co w ogóle mnie zaczepiał. Eh, oboje zareagowaliśmy zbyt
impulsywnie.
Weszłam z powrotem do organizacji. Skierowałam się do kuchni, o tej godzinie pewnie właśnie tam go znajdę. Tak, Deidara szperał w szafkach i klął pod nosem. Podeszłam do niego jakby nigdy nic i nie zastanawiając się długo, wyjęłam z lodówki kurczaka i wykroiłam piersi. Poporcjowałam je, obtoczyłam w bułce tartej, a następnie zaczęłam smażyć na patelni wraz z kilkoma jajkami. Blondyn przyglądał się temu, co robię i miałam wrażenie, że aż mu ślinka cieknie na sam widok. Nie ma to jak przez żołądek do… ekhm… do przeprosin…
- Wiesz, głupio dzisiaj wyszło, un – no proszę, jak szybko zmienił tok myślenia…
Uśmiechnęłam się tylko i przewróciłam jedzonko na drugą stronę.
- Nie jesteś taka zła, mógłbym nawet zapomnieć o tym incydencie z rana – zbliżył się, stając obok mnie i zaglądając do patelni.
Spojrzałam na niego i wtedy nasze oczy się spotkały. Delikatnie odgarnął ręką grzywkę z mojego czoła i założył mi ją za ucho, dotykając przy tym mojego policzka.
- Masz piękne oczy – świdrował mnie swoim przenikliwym spojrzeniem i przysunął się niebezpiecznie blisko. Wtedy do kuchni wpadł jakiś dziwaczny osobnik w pomarańczowej masce. Deidara zatoczył się i natychmiast ode mnie odskoczył.
- Senpai! – Krzyknął uradowany, widząc blondyna.
Podbiegł do niego i rzucił się mu na szyję. Dei stracił równowagę i razem runęli na podłogę. Muszę przyznać, że wyglądało to strasznie śmiesznie.
- Złaź ze mnie ty idioto, un!!! – Wrzasnął na niego niezadowolony i już chciał uderzyć go w głowę, ale złapałam go za nadgarstek.
Chłopak w masce popatrzył na mnie jednym okiem. Deidara wykorzystał okazję i zwalił go z siebie. Wstał otrzepując się z kurzu i marudząc coś pod nosem. Ten drugi podniósł się również i stanął za mną.
- Tobi jest grzecznym chłopcem, a Deidara-senpai chciał uderzyć Tobiego – wymamrotał z żalem w głosie.
A więc, to miałby być mój przyszły partner, zastanowiłam się chwilę i zerknęłam na niego kątem oka. Chłopak przekrzywił głowę na lewą stronę i również mi się przyglądał. No aż mi się głupio zrobiło. Zajęłam się śniadaniem i wyciągnęłam talerz mimo iż nadal nie byłam głodna. Wzięłam sobie dwa kawałki mięska i trochę jajecznicy, oraz kromkę chleba.
- No nie patrz tak, nałóż sobie jeśli chcesz – przeszłam koło blondyna i usiadłam do stołu.
Deidara zrobił dokładnie to samo i spoczął obok mnie. Tobi przyglądał się chwilę i także wziął sobie trochę jedzenia. Usiadł naprzeciwko nas i gapił się jak jemy. Po kilku sekundach wbił widelec w kurczaka i zastygł w bezruchu. Zastanawiałam się co zrobi. Ciekawe czy zdejmie maskę? Nasuwało mi się pytanie, ale on tylko siedział i patrzył. Zaczęłam się śmiać pod nosem. Normalnie nie mogłam się powstrzymać. Schowałam twarz w dłoniach.
- Co tu tak wesoło? –Do pomieszczenia wszedł Pein i spojrzał na naszą trójkę podejrzliwie.
Opanowałam się jakoś i pstryknęłam palcami.
- Robimy zawody, komu szybciej wystygnie śniadanie. Jak na razie ja i Deidara przegrywamy – uśmiechnęłam się szczerząc zęby. – Za to Tobi jest w tym świetny.
- Tobi to grzeczny chłopiec – powtórzył dumny z siebie.
- Tak. – Lider podszedł do patelni i wyjął z niej kawał mięsa, poczym z powrotem udał się do wyjścia. – A, żebym nie zapomniał. Jak skończysz to przyjdź zdać mi raport z misji, Sasori już to zrobił, ale chcę usłyszeć jeszcze twoją wersję. – skierował te słowa do blondyna i zniknął za drzwiami.
- Twój partner coś ci o mnie mówił? – Spytałam go, kiedy usłyszałam imię lalkarza.
- Tak, un – patrzyłam jak chłopak zajada się posiłkiem , który sporządziłam. – Powiedział, że byłaś w grupie z Itachim i Kisame, a po półtorej roku, kiedy Orochimaru odszedł, Lider przydzielił cię do niego. To trochę mnie zdziwiło. Nie rozumiem czemu Pein stworzył trzyosobową drużynę, un. – zerknął na mnie z pytającym wyrazem twarzy.
Pomyślałam chwilę nad odpowiedzią, ale nie byłam pewna, czy mam mu wyjawić prawdę. Popatrzyłam na Tobiego, który oderwał wzrok od naczynia i też mi się przyglądał.
- Ponieważ tak zażyczył sobie Mr. Uchiha – powiedziałam z ironią w głosie i ugryzłam kanapkę. – Nie pytaj czemu, sama chciałabym to wiedzieć.
- Itachi-san nie lubi Tobiego – chłopak siedzący naprzeciwko mnie, pokręcił głową.
- Ciebie nikt nie lubi…,un – warknął na niego Dei. – A propos, kogo Lider ci przydzielił? – Spytał z pełną buzią, przyglądając mi się.
Zaśmiałam się i przeciągnęłam, wychylając do tyłu. Wzięłam zamach i wskazałam Tobiego, zatrzymując swój palec centymetr przed jego maską.
- Ty jesteś moim nowym partnerem – oznajmiłam patrząc mu prosto w oko.
Deidara wybuchnął śmiechem i zaczął się krztusić. Spojrzałam na niego kątem oka i miałam ochotę zdzielić go w łeb. Ani mi się śni, żeby go przepraszać, to kretyn! Zaś Tobi zaczął skakać wkoło stołu wykrzykując, że Jukata-san jest kochana… co takiego?! On krzyczy, że mnie kocha!
Wstałam od stołu, kiwając głową i zaniosłam talerz do umywalki. Tobi w przypływie, bardzo pozytywnych emocji, przytulił się do mnie od tyłu i ścisnął mocno.
- Człowieku, bo mi żebra połamiesz. Wbrew pozorom jestem bardzo delikatna – uśmiechnęłam się pod nosem.
Chłopak rozluźnił uścisk i wtulił się we mnie ostrożnie. A jednak zrozumiał, co do niego powiedziałam, może nie będzie tak źle!
- Tobi cię kocha, Jukata-san – powtórzył cichutko, szepcząc mi do ucha. – Tobi ci dziękuje.
Nie wiedziałam co mam zrobić, on mnie normalnie rozbraja, kiedy mówi do mnie takie rzeczy. To było bardzo miłe. Jest całkiem inny niż cała, pozostała banda. Przynajmniej może nie będzie próbował jakiś nieczystych zagrywek…
Blondyn wciąż leżał na ławce i pokładał się ze śmiechu. Co za ranek, pomyślałam, uwolniłam się z objęć Tobiego i ruszyłam w stronę wyjścia. Jednak udam się na tą swoją nieoficjalną misję, bo szlak mnie trafia, jak patrzę na Deia. Musze się odstresować.
- Dokąd idziesz, Jukata-san! – Pisnął chłopak w pomarańczowej masce.
- Idę sobie pozwiedzać okolice – wymyśliłam szybko.
- A czy Tobi też może iść? – Złożył ręce i bawił się palcami.
Czemu nie, niech się chłopak uczy…
- Pewnie – powiedziałam wesoło.
Weszłam z powrotem do organizacji. Skierowałam się do kuchni, o tej godzinie pewnie właśnie tam go znajdę. Tak, Deidara szperał w szafkach i klął pod nosem. Podeszłam do niego jakby nigdy nic i nie zastanawiając się długo, wyjęłam z lodówki kurczaka i wykroiłam piersi. Poporcjowałam je, obtoczyłam w bułce tartej, a następnie zaczęłam smażyć na patelni wraz z kilkoma jajkami. Blondyn przyglądał się temu, co robię i miałam wrażenie, że aż mu ślinka cieknie na sam widok. Nie ma to jak przez żołądek do… ekhm… do przeprosin…
- Wiesz, głupio dzisiaj wyszło, un – no proszę, jak szybko zmienił tok myślenia…
Uśmiechnęłam się tylko i przewróciłam jedzonko na drugą stronę.
- Nie jesteś taka zła, mógłbym nawet zapomnieć o tym incydencie z rana – zbliżył się, stając obok mnie i zaglądając do patelni.
Spojrzałam na niego i wtedy nasze oczy się spotkały. Delikatnie odgarnął ręką grzywkę z mojego czoła i założył mi ją za ucho, dotykając przy tym mojego policzka.
- Masz piękne oczy – świdrował mnie swoim przenikliwym spojrzeniem i przysunął się niebezpiecznie blisko. Wtedy do kuchni wpadł jakiś dziwaczny osobnik w pomarańczowej masce. Deidara zatoczył się i natychmiast ode mnie odskoczył.
- Senpai! – Krzyknął uradowany, widząc blondyna.
Podbiegł do niego i rzucił się mu na szyję. Dei stracił równowagę i razem runęli na podłogę. Muszę przyznać, że wyglądało to strasznie śmiesznie.
- Złaź ze mnie ty idioto, un!!! – Wrzasnął na niego niezadowolony i już chciał uderzyć go w głowę, ale złapałam go za nadgarstek.
Chłopak w masce popatrzył na mnie jednym okiem. Deidara wykorzystał okazję i zwalił go z siebie. Wstał otrzepując się z kurzu i marudząc coś pod nosem. Ten drugi podniósł się również i stanął za mną.
- Tobi jest grzecznym chłopcem, a Deidara-senpai chciał uderzyć Tobiego – wymamrotał z żalem w głosie.
A więc, to miałby być mój przyszły partner, zastanowiłam się chwilę i zerknęłam na niego kątem oka. Chłopak przekrzywił głowę na lewą stronę i również mi się przyglądał. No aż mi się głupio zrobiło. Zajęłam się śniadaniem i wyciągnęłam talerz mimo iż nadal nie byłam głodna. Wzięłam sobie dwa kawałki mięska i trochę jajecznicy, oraz kromkę chleba.
- No nie patrz tak, nałóż sobie jeśli chcesz – przeszłam koło blondyna i usiadłam do stołu.
Deidara zrobił dokładnie to samo i spoczął obok mnie. Tobi przyglądał się chwilę i także wziął sobie trochę jedzenia. Usiadł naprzeciwko nas i gapił się jak jemy. Po kilku sekundach wbił widelec w kurczaka i zastygł w bezruchu. Zastanawiałam się co zrobi. Ciekawe czy zdejmie maskę? Nasuwało mi się pytanie, ale on tylko siedział i patrzył. Zaczęłam się śmiać pod nosem. Normalnie nie mogłam się powstrzymać. Schowałam twarz w dłoniach.
- Co tu tak wesoło? –Do pomieszczenia wszedł Pein i spojrzał na naszą trójkę podejrzliwie.
Opanowałam się jakoś i pstryknęłam palcami.
- Robimy zawody, komu szybciej wystygnie śniadanie. Jak na razie ja i Deidara przegrywamy – uśmiechnęłam się szczerząc zęby. – Za to Tobi jest w tym świetny.
- Tobi to grzeczny chłopiec – powtórzył dumny z siebie.
- Tak. – Lider podszedł do patelni i wyjął z niej kawał mięsa, poczym z powrotem udał się do wyjścia. – A, żebym nie zapomniał. Jak skończysz to przyjdź zdać mi raport z misji, Sasori już to zrobił, ale chcę usłyszeć jeszcze twoją wersję. – skierował te słowa do blondyna i zniknął za drzwiami.
- Twój partner coś ci o mnie mówił? – Spytałam go, kiedy usłyszałam imię lalkarza.
- Tak, un – patrzyłam jak chłopak zajada się posiłkiem , który sporządziłam. – Powiedział, że byłaś w grupie z Itachim i Kisame, a po półtorej roku, kiedy Orochimaru odszedł, Lider przydzielił cię do niego. To trochę mnie zdziwiło. Nie rozumiem czemu Pein stworzył trzyosobową drużynę, un. – zerknął na mnie z pytającym wyrazem twarzy.
Pomyślałam chwilę nad odpowiedzią, ale nie byłam pewna, czy mam mu wyjawić prawdę. Popatrzyłam na Tobiego, który oderwał wzrok od naczynia i też mi się przyglądał.
- Ponieważ tak zażyczył sobie Mr. Uchiha – powiedziałam z ironią w głosie i ugryzłam kanapkę. – Nie pytaj czemu, sama chciałabym to wiedzieć.
- Itachi-san nie lubi Tobiego – chłopak siedzący naprzeciwko mnie, pokręcił głową.
- Ciebie nikt nie lubi…,un – warknął na niego Dei. – A propos, kogo Lider ci przydzielił? – Spytał z pełną buzią, przyglądając mi się.
Zaśmiałam się i przeciągnęłam, wychylając do tyłu. Wzięłam zamach i wskazałam Tobiego, zatrzymując swój palec centymetr przed jego maską.
- Ty jesteś moim nowym partnerem – oznajmiłam patrząc mu prosto w oko.
Deidara wybuchnął śmiechem i zaczął się krztusić. Spojrzałam na niego kątem oka i miałam ochotę zdzielić go w łeb. Ani mi się śni, żeby go przepraszać, to kretyn! Zaś Tobi zaczął skakać wkoło stołu wykrzykując, że Jukata-san jest kochana… co takiego?! On krzyczy, że mnie kocha!
Wstałam od stołu, kiwając głową i zaniosłam talerz do umywalki. Tobi w przypływie, bardzo pozytywnych emocji, przytulił się do mnie od tyłu i ścisnął mocno.
- Człowieku, bo mi żebra połamiesz. Wbrew pozorom jestem bardzo delikatna – uśmiechnęłam się pod nosem.
Chłopak rozluźnił uścisk i wtulił się we mnie ostrożnie. A jednak zrozumiał, co do niego powiedziałam, może nie będzie tak źle!
- Tobi cię kocha, Jukata-san – powtórzył cichutko, szepcząc mi do ucha. – Tobi ci dziękuje.
Nie wiedziałam co mam zrobić, on mnie normalnie rozbraja, kiedy mówi do mnie takie rzeczy. To było bardzo miłe. Jest całkiem inny niż cała, pozostała banda. Przynajmniej może nie będzie próbował jakiś nieczystych zagrywek…
Blondyn wciąż leżał na ławce i pokładał się ze śmiechu. Co za ranek, pomyślałam, uwolniłam się z objęć Tobiego i ruszyłam w stronę wyjścia. Jednak udam się na tą swoją nieoficjalną misję, bo szlak mnie trafia, jak patrzę na Deia. Musze się odstresować.
- Dokąd idziesz, Jukata-san! – Pisnął chłopak w pomarańczowej masce.
- Idę sobie pozwiedzać okolice – wymyśliłam szybko.
- A czy Tobi też może iść? – Złożył ręce i bawił się palcami.
Czemu nie, niech się chłopak uczy…
- Pewnie – powiedziałam wesoło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz