piątek, 18 października 2013

Rozdziały 19-20 (stare)



    Popatrzyłam w gwiazdy. Może się przesłyszałam?
    - Jukata-san, Tobi cię kocha – szepnął mi do ucha i zamknął w swoich ramionach.     Znowu powiedział, że mnie kocha, Tobi, ale ile w tym uczucia? Wtuliłam się w niego bardziej. Jego delikatny, kojący zapach drażnił mój nos. Biło z niego niesamowite ciepło, którego jeszcze nigdy nie czułam. Czy to możliwe, żeby było mi z nim tak dobrze? Chłopak delikatnie masował moje plecy, jego dotyk sprawiał, że drżałam. Byłam szczęśliwa, prawie zapomniałam o misji i Hidanie, teraz liczyło się tylko to, że on był blisko. Tulił mnie i czułam, że jestem mu potrzebna. Niech ta chwila nigdy się  nie kończy! Gdyby tak można było nie wracać do rzeczywistości…
    Musiałam zasnąć. Obudziłam się kiedy pierwsze promienie słońca padły na moją twarz. Tobi już nie spał. Podniosłam się opierając na dłoniach i spojrzałam na niego, patrzył prosto na wschód słońca.
    - Hidan powinien zaraz opuścić ten lokal – powiedziałam i usiadłam na gałęzi. – Musimy się upewnić, czy się oddalił i wtedy… – zawahałam się. – …i wtedy  ją zabiję – moje własne słowa zabrzmiały dla mnie zbyt okrutnie. Westchnęłam i zaglądnęłam w okno.
    Koś się poruszył. Chyba Hidan naciągał spodnie. Usłyszałam trzask drzwiami. Wyszedł?
    - Chodźmy – kiwnęłam na Tobiego i zeskoczyliśmy z drzewa.
    Podkradliśmy się od frontu, bo wyglądało na to, że to jedyne drzwi i faktycznie zobaczyłam oddalającego się Hidana. Dziewczyna stała w futrynie ubrana w zwiewne czerwone kimono… wyglądała zupełnie jak ja, biedy byłam mała… pamiętam swoje pierwsze kimono, biało-czerwone. Pierwsze i jedyne, bo moja opiekunka nie miała środków, aby kupić mi drugie. Całymi dniami chodziłam tylko w tym kimonie… sądzę, że stąd wzięło się moje obecne imię, bo swojego prawdziwego nawet już nie pamiętam…
    - Jukata-san, wszystko dobrze? – Chłopak patrzył na moją smutną twarz.
    Skinęłam głową na tak. Lokal był jeszcze zamknięty, tak samo jak i brama. Nie zauważyłam nikogo, kto mógłby uniemożliwić mi misję. Wykonałam kilka pieczęci. Wyciągnęłam przed siebie lewą rękę, a prawą zrobiłam gest, jakbym naciągała łuk. W tedy w moich dłoniach pojawiła się płonąca broń i strzała ognia. Wycelowałam w swój cel, czułam, że Tobi obserwuje mnie uważnie. Dziewczyna stała w bezruchu i patrzyła gdzieś w dal. Miałam ją jak na patelni, przymierzyłam się do strzału… na co ja czekam, powinnam strzelić, skarciłam się w myślach. Ręce mi drżały, opuściłam łuk i wzięłam głębszy oddech. Zamknęłam oczy, muszę się skoncentrować. Wtedy przed oczami pojawił się lisi demon. “Zabij” – syknął przez zęby. “Zabij!!!” – usłyszałam jego opętańczy śmiech. Uniosłam broń z powrotem i napięłam łuk bardziej niż wcześniej, chcę mieć pewność, że grot przebije jej serce na wylot.
    - Jukata-san, nie rób tego – usłyszałam głos Tobiego, powiedział to tak poważnie, że przeszły mnie ciarki.
    - Słucham? – Opuściłam broń i spojrzałam na niego z zaskoczeniem.
    - Nie warto. Wracajmy do domu – wyciągnął dłoń w moim kierunku.
    Zneutralizowałam moje jutsu i chwyciłam go.
    - Lider będzie wściekły – obrzuciłam spojrzeniem dziewczynę Hidana i podążyłam za Tobim…
     Przez cała drogę szliśmy w milczeniu. Pierwszy raz to Tobi prowadził, a ja podążałam posłusznie za nim. Do organizacji dotarliśmy bardzo szybko. Ruszyliśmy długim, ciemnym korytarzem.
    - Jukata-san mam prośbę – Tobi zatrzymał się, ale nie odwrócił w moim kierunku. – Zrób śniadanie, a ja porozmawiam z Peinem – po chwili zniknął w mrokach korytarza.
    Tobi, coraz bardziej mnie zaskakujesz, pomyślałam. Może ta maska, którą nosisz na co dzień, ma za zadanie ukryć twoje prawdziwe ja? Kim ty jesteś? Stałam jeszcze chwilę, rozmyślając nad wieloma sprawami, a następnie udałam się do kuchni. Wyglądało na to, że nikogo jeszcze nie ma…
    - Hej Jukata! – Usłyszałam za sobą radosny głos Hidana…
    - Hej – przywitałam się z lekkim uśmiechem.
    - Wstałaś tak wcześnie? – Podszedł do lodówki i zaczął wyciągać z niej wszystko po kolei.
    - Nie mogłam spać, Tobi strasznie się kręcił – wymyśliłam bez pośpiechu.
    - Za to ja miałem niesamowitą noc – posłał mi szeroki uśmiech, szczerząc zęby. – Powiem ci coś, ale w wielkim sekrecie – posmarował kanapkę masłem, schylił się do mnie i powiedział prawie szeptem. – Mam dziewczynę – w jego oczach dostrzegłam iskierki.
    - Tak? – Zrobiłam minę jakbym o niczym nie wiedziała.
    - Ma na imię Naomi i ma piękne rude włosy – wrzucił na swoją kanapkę dwa plasterki szynki, plasterek sera i kawałek pomidora. – Jest naprawdę cudowna i śpiewa jak anioł – opowiadał mi z przejęciem. – Jeszcze nigdy się tak nie czułem… – te słowa, skąd ja je znam, czyżbym wczoraj pomyślała tak samo o Tobim?
    Ciekawe jak sobie poradzi z Liderem, chociaż po tym co zrobił przed chwilą, chyba nie powinnam się martwić. Wygląda na to, że jest o wiele mądrzejszy niż wygląda i na pewno potężniejszy. Sam fakt, że użył jutsu kuli ognia, wtedy w jaskini, żeby nie stała mi się krzywda. Troszczy się o mnie. Uśmiechnęłam się na tę myśl.
    - Mówisz, że Tobi nie daje ci się wyspać? Trzeba było go ulokować na podłodze – ugryzł kawałek chleba.
    - Jak to się stało, że Tobi dostał się do Akatsuki? – Nasunęło mi się pytanie.
    - Zetsu go przyprowadził, Tobi był tak jakby jego… podwładnym. Szybko się zaaklimatyzował i Lider przyjął go bez żadnych problemów.
    - Nie uważasz, że to trochę dziwne? – Spytałam.
    - Nie wiem i nic mnie to nie obchodzi – usiadł do stołu i nalał sobie kompotu.
     - A czy on zawsze zachowuje się tak samo? – Ciągnęłam swoje przesłuchanie.
    - Nie – Hidan zerknął na mnie tajemniczo. – Czasem zachowuje się gorzej – kolejny charakterystyczny dla Hidana uśmiech.
    Ja też się uśmiechnęłam. Widocznie Tobi nie pokazywał nikomu swojego prawdziwego oblicza. Więc dlaczego pokazuje je mnie? Czego jeszcze mogę się spodziewać? To wszystko robi się coraz bardziej dziwne! Muszę rozwiązać tę zagadkę, rozszyfruję cię Tobi!
    Przygotowałam śniadanie dla dwojga. Hidan już dawno opuścił kuchnię i miałam ją całą dla siebie. Ustawiłam wszystko na stole i dolałam kompotu do dzbanka. Usiadłam przy swoim talerzyku i czekałam, aż zjawi się Tobi.
    Nie minęło pięć minut i wszedł do pomieszczenia. Przyjrzałam mu się uważnie, ale wglądało na to, że jest cały. Uśmiechnęłam się i wtedy dostrzegłam idącego za nim Lidera, ale on tylko wyciągnął coś z lodówki i kiwnął do mnie głową. Na jego twarzy malował się dziwaczny uśmieszek. Wyglądał na całkiem zadowolonego… co ten Tobi mu powiedział? Ogarnęłam chłopaka spojrzeniem i zauważyłam, że cały czas mi się przygląda…
    Pein krzątał się jeszcze chwilę po kuchni, po czym wyszedł pośpiesznie. Tobi usiadł naprzeciwko mnie i wciąż gapił się na moją głupią minę.
    - Jukata-san przecież mówiłem, że to załatwię – wziął moją dłoń i pogładził moją skórę palcem.
    W tym momencie musiałam wyglądać jak burak. Czułam jak czerwienią mi się policzki…
    - Więc co powiedziałeś Liderowi? – Chłopak nachylił się nad stołem, zbliżając swoją twarz do mojej i spojrzał na mnie z dziwnym błyskiem w oku.
    - Tobi powiedział Peinowi-sama, że Tobi cię kocha Jukata-san! – Miałam dziwne wrażenie, że się do mnie szczerzy w stylu Hidana…
    - Co! – Zerwałam się na równe nogi i złapałam za głowę.
    Tobi śmiał się pod nosem, a ja patrzyłam na niego zdezorientowana, zaskoczona i w ogóle całkiem nieprzygotowana na taką sytuację!
    - Jukata-san tylko żartowałem, siadaj – wskazał mi krzesło, drapiąc się po głowie.
    Chyba nie spodziewał się, że tak żywo zareaguję…
    Nagle do pomieszczenia weszli Deidara i Sasori. Ten drugi zmierzył mnie morderczym wzrokiem, a następnie minął bez żadnego ale.
    - No proszę nasza dziewczynka – Dei uśmiechnął się do mnie chytrze.
    - I kto to mówi. – burknęłam po nosem, a blondyn zmierzył mnie wściekłym spojrzeniem.
    - Ja przynajmniej nie daję się wykorzystywać Itachiemu…
    Nie wytrzymałam, zerwałam się i przeskakując przez stół, rzuciłam się na niego. Oboje upadliśmy na podłogę i zaczęliśmy się szarpać.
    - Odszczekaj to!- Warknęłam.
    - A jeśli nie? – Znowu ten uśmieszek.
    Wzięłam zamach i uderzyłam go w twarz. Wtedy poczułam jak ktoś łapie mnie w pasie i odciąga od blondyna. Szybko podniósł się z ziemi i szedł w moją stronę. Uniósł rękę do góry, ale Tobi złapał go za nadgarstek, puszczając mnie i wykręcił blondynowi rękę. Ten syknął z bólu i opadł na kolana.
    - Nie wiesz, że kobiet się nie bije – Tobi warknął mu do ucha, aż mnie ciarki przeszły. Otworzyłam szeroko oczy. Tobi miał nad nim przewagę. Wyglądało to naprawdę groźnie.
    - Przeproś – powiedział tym dziwnym tonem głosu.
    - Przepraszam – wyjęczał Deidara.
    Tobi puścił go i wyprostował się dumnie. Sasori przyglądał się temu z dystansu, może to i dobrze, że nie lubi się mieszać w cudze sprawy… Nie wiedziałabym komu mam pomóc… Tobi jest ostatnio taki… męski i niebezpieczny…
    Chłopak podszedł do stołu i wziąć tackę z jedzeniem. Ocenił sytuację jeszcze raz, podszedł do mnie i objął mnie w pasie.
    - W porządku – spytał łagodnie.
    - Tak! – Uśmiechnęłam się i przytuliłam do niego, po czym opuściliśmy kuchnię.
    Drzwi mojego pokoju były naprawione. Pewnie Sasori się nimi zajął… W środku też panował oględny porządek. Tobi postawił tackę na stoliku obok łóżka i pogładził mnie po włosach. Zbliżył się do mnie tak, że dzieliły nas zaledwie centymetry. Uśmiechnęłam się, a on pogładził palcem moje usta. Wtuliłam się w niego ponowie. Przy nim czułam się naprawdę bezpieczna.
    - Uratowałeś mnie – szepnęłam.
    Tobi delikatnie włożył swoje ręce pod moją bluzkę. Poczułam ciepło jego rąk.
    - Czy Itachi próbował cię skrzywdzić? – Zapytał  z czułością w głosie.
    Wtuliłam się w niego bardziej. Pewnie już dobrze wiedział, że tak. Odkąd wróciłam do organizacji Itachi krzywo na mnie patrzył. Nie mógł się pogodzić ze swoją porażką…
    - Jukata-san czy on cię…
    - Nie twoja sprawa – usłyszałam za sobą  znajomy, znienawidzony głos.
    Odwróciłam lekko głowę i ujrzałam go. Stał oparty o futrynę w drzwiach. Jego oczy nie wyrażały żadnych emocji, dopóki nie zalały się szkarłatem…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz